Szkolne miłości….

szkolne miłości

Szkolne miłości to najczęściej również pierwsze miłości. Są jak letnie burze intensywne ale krótkie. Możemy się zastanawiać czy są ważne? Czego nas uczą? I czy w ogóle są potrzebne 🙂

Dla jednych z nas będą pięknymi wspomnieniami, dla innych nauką na przyszłość. Są i tacy, w tym ja 😉 którzy nie mają co wspominać, bo w czasach szkolnych mieli inne wyzwania niż miłość. Dzisiaj chcę zastanowić się co zyskujemy dzięki pierwszej miłości. Czy daje nam tylko wspomnienia czy może wnosi coś więcej w nasze życie.

Szkolne miłości to najczęściej pierwsze niedojrzałe zauroczenia, próby odwagi, potwierdzanie własnej atrakcyjności. To często wspaniałe przyjaźnie na lata lub wręcz odwrotnie wielkie traumy. W psychologii mówi się, że pierwsze miłości to podwaliny przyszłych związków.

Każdy okres w życiu ma swoje zadania, które dobrze przepracowane pozwalają na pełne kształtowanie się osoby. Nauka, która płynie z doświadczeń szkolnej miłości pozwala na wyjście poza własne ego, uczy współdziałania i ustalania wspólnych celów, podejmowania decyzji. To pierwsze lekcje wspólnego życia. Kiedy zakochujemy się pierwszy raz uczymy się tworzyć „my”. Dowiadujemy się czym jest lojalność w relacji. Dzięki miłości dowiadujemy się jak ufać drugiej osobie. Oczywiście możemy zadać sobie pytanie a co jeśli to zaufanie zostanie nadszarpnięte? Czy młody człowiek, który w okresie dorastania ma wiele problemów zostanie „zdradzony” przez swojego partnera będzie potrafił ufać? To pytanie łatwo zadać w inny sposób, czy dorosły, który nigdy nie spróbował ufać w związku będzie potrafił go stworzyć? Bo przecież związek bez zaufania nie wróży niczego dobrego.

To pytanie długo nie dawało mi spokoju, tak jak wspominałam nie miałam młodzieńczych zauroczeń i takiej lekcji nie odbyłam we właściwym nastoletnim momencie. W psychologii mówi się o rożnych stylach przywiązania dzieci, które w późniejszym życiu determinują poziom zaufania do świata, do ludzi. Czy miłość może je zmienić i odczarować np złe doświadczenia dziecka? Tego nie wiem ale z pewnością wiem, że dobra relacja z drugą osobą może znacząco zwiększyć poziom zaufania. Ale wiem też, że nie jest to proste. Jeśli przez większą część dorosłego życia polegaliście na sobie trudno przyzwyczaić się do tego, że w życiu jest drugi człowiek, któremu nasze dobro leży na serduszku, któremu można powiedzieć nawet niewygodne rzeczy o nas samych i nie spotkać się ze srogą oceną czy krytyką. W takich sytuacjach zdaje się, że wygrały te osoby, które już w nastoletnich latach budowały związki i czerpały z nich doświadczenie obcowania z drugim człowiekiem.

Dzisiaj wiem, że natura całkiem sprytnie to rozegrała i czasem pewne lekcje łatwiej przyjmować jako młody człowiek. Oglądając się wstecz żałuję, że dopiero teraz poznaję tak fantastyczne rzeczy jak „my”, zaufanie w związku, lojalność, oparcie ….

A jak to wygląda u Was?

Porozmawiajmy czyli miejsce na komentarze