Miej odwagę się bać

obraz strachu

Dobrze wiem, jak ciężko jest, zaufać sobie w procesie zmian, które dotyczą mojego życia. To jedno z najcięższych wyzwań, jakie stoi przed ludźmi, jednak podążając za pragnieniami i przezwyciężając strach, możemy zrealizować ideę dobrego życia, małymi kroczkami zmieniając to, co mamy, na to, co chcemy mieć.

Czasami mam wrażenie, że jestem jak chomik bez końca biegnący w swoim kółku. Wpadam na jakiś pomysł. Chcę coś zmienić. Zaczynam działać, by chwilę później przestać. Za jakiś czas doświadczam deja vu. Ten sam cel to samo działanie może trochę inna forma. Cykl powtarza się dlatego, że przy ostatniej próbie, jak i kolejnej zabrakło mi… odwagi.

Jak poznałem strach

Zidentyfikowałem strach jako główną blokadę do osiągnięcia w moim życiu tego, czego naprawdę pragnę. Pomogła mi w tym lektura cudownej książki napisanej przez Carla Rogersa pod tytułem “O stawaniu się osobą”. To w niej upatruje źródła moich rozważań dotyczących oporu przed zmianą wynikającego ze strachu przed samą jej (zmiany) istotą.

(…)osoba jest płynnym procesem, a nie stałą i statyczną jednostką; płynącą rzeką zmian, a nie blokiem stałego materiału; nieustannie zmieniająca się konstelacją potencjałów, a nie ustaloną liczbą cech.

Carl Rogers – O stawaniu się osobą

Nietrwała postać, którą jestem, poddawana jest zmianą. Zmiany te wypływają z moich wewnętrznych motywacji, uwarunkowane są wpływami otoczenia, potrzebami moich bliskich, jak i chęcią stawania się lepszym człowiekiem. Naprzeciwko nim staje obawa o to, by nie stracić siebie.

Skąd pochodzi mój strach?

Strach ma swoje uzasadnienie. Jako emocja zabezpiecza mnie pierwotnymi mechanizmami ataku lub zastygania pojawiającymi się w sytuacji niebezpieczeństwa. Stoi na straży etycznego postępowania oraz podejmowania decyzji, które nie będą nadmiernie obciążały moich sił. Każda zmiana jest pracą, a bez pracy nie ma rezultatów. Dlatego, zanim podejmę jakiekolwiek działanie, moja głowa wykonuje szybką kalkulację, często podświadomą, która mają na celu weryfikacja czy stojące przede mną zadanie nie jest zbyt dużym obciążeniem i nie niesie ze sobą niebezpieczeństwa. Ten sam mechanizm strachu oddziałuje na mnie podczas każdej modyfikacji mojej osoby, która rozłożona jest w dłuższym czasie. Pytanie brzmi: dlaczego?

Agnieszka nauczyła mnie, że im bardziej coś komplikuje, tym mniej efektywny się staje. Podobnie jest w przypadku strachu. Koncepcji jego działania jest wiele jednak dobrym początkiem do rozważań dotyczących jego wpływu na to, jak podejmujemy decyzje czy działamy, jest pojęcie spójnego postrzegania siebie, potocznie zwanego samooceną.

Spoglądając w lustro, patrzę na człowieka, który jest mądry, silny i zadowolony z własnego życia. Z drugiej strony gdzieś głęboko Zakopane są w moim “ja” myśli o tym, że nie do końca to, w jaki sposób postrzegamy siebie, jest prawdziwe. To właśnie te myśli, gdy dojdą do głosu, stanowią punkt wyjścia dla zmiany. Inicjują motywację, której celem jest uczynienie ze mnie lepszego człowieka. Doskonałym przykładem takiego incydentu jest to, w jaki sposób oceniam skuteczność własnego działania, robię coś, a gdy rezultat nie jest do końca taki, jak bym chciał, tłumaczę sobie, że lepiej się nie dało, zabrakło sił lub miałem inne ważniejsze rzeczy na głowie. Na osi czasu pomiędzy wykonaniem zadania a oceną znajduje się odcinek kilku sekund, podczas których strach skutecznie zapobiega zbyt krytycznej ocenie mojej osoby. To właśnie w tej chwili tracę szansę na to, by coś zmienić, bo czemuż miałbym to robić skoro w perspektywy dłuższego czasu, moja ocena samego siebie jest dobra?

Dlaczego postanowiłem poskromić strach?

Wracam do metody małych kroczków. Wybieram małe elementy stanowiące część układanki mojego życia. Szukam sytuacji, zdarzeń, myśli, które mogą powodować strach przed zbyt dokładną oceną tego, kim jestem i jak postępuje. Ćwiczę tę umiejętność, aby móc zmienić siebie jeszcze bardziej doświadczać dobrego życia. Przejście granicy strachu świadomość jego wpływu na podejmowane decyzje pozwala mi iść do przodu i przepisywać definicje oceny mojego ja. Nagrodą za pozyskanie tej umiejętności są to już sojusznicy, którzy ujawniają się, gdy strach znika. Nazywają się oni radość poczucie satysfakcji i spełnienie.

Nauka angażowania się w ten proces wymaga czasu, świadomej obecności, ciągłego udoskonalania. Wciąż regularnie napotykam strach w drodze po to, czego chcę w życiu. Uważam, że gdybym nie praktykował ciągłych pojedynków ze strachem, moja sytuacja nie byłaby tak dobra, jak jest.

Czynem wymagającym największej odwagi jest uświadomienie sobie jaką pracę, należy wykonać, aby zrozumieć, zaakceptować i użyć strachu do własnych celów.

Oczywiście można stać w miejscu ogarniętym strachem bądź brakiem potrzeby zmiany, bo jest naprawdę dobrze (życzę tego wszystkim) jednak życie i troska o nie wymaga uczciwego spojrzenia na swoje lęki, a następnie decyzji czy stać mnie na odwagę, by coś zmienić. Każdy jest w stanie to zrobić.

Ostatnie pytanie brzmi: co wybierzesz?

Jedno jest pewne – warto go zrozumieć i mieć odwagę czuć strach.

Porozmawiajmy czyli miejsce na komentarze